Wrocław to piękne miasto. W samym jego centrum znajdziemy wiele wspaniałych zabytków. Jedne z nich budzi jednak raczej smutek i żal niż zachwyt. Chodzi oczywiście o budowle na Wzgórzu Partyzantów, coraz bardziej zdewastowane i niszczejące. Miasto ma związane ręce, prywatny inwestor ma dzierżyć teren aż do 2030 roku. Czy tak długo wytrzymają budynki?

Wzgórze Partyzantów dawniej

Nazwa miejsca jest stosunkowo młoda, ma zaledwie kilkadziesiąt lat. Wcześniej, jeszcze w średniowieczu, było to po prostu Górką Sakwową. Wybudowany w tym miejscu w XVI wieku bastion otrzymał zatem nazwę Bastionu Sakwowego. Rozebrany on rozebrany w 1807 roku na rozkaz Hieronima Bonaparte, który nakazał wyburzanie miejskich murów i umocnień. Teren ten został udostępniony mieszkańcom miasta, powrócono też do nazwy Wzgórze Sakwowe.

W 1867 roku miejsce dziś zwane Wzgórzem Partyzantów przemianowane zostało na Wzgórze Liebicha. Stało się tak dlatego, iż teren ten przebudował bogaty wrocławski fabrykant, Wilhelm Liebich, który chciał w ten sposób uczcić pamięć swojego zmarłego brata. Wybudowano wówczas to wszystko, co możemy dziś jeszcze zobaczyć – budynek na dole, obserwatorium na szczycie wzgórza, schody i kolumnadę. Miejsce to cieszyło się ogromną popularnością wśród mieszkańców miasta, będąc miejscem spacerów i innego życia towarzyskiego.

Po II wojnie światowej początkowo nie remontowano zniszczonych w trakcie działań wojennych budynków. W 1948 roku miejsce to zyskało swoją dzisiejszą nazwę – Wzgórze Partyzantów. Właściwie nie są znane powody, dla którego wybrano akurat taką nazwę, niemniej jednak jest ona już raczej na stałe związana z tym miejscem. Powoli odbudowywano budynki, nie wszystkie jednak historyczne budowle powróciły w to miejsce.

Wzgórze Partyzantów dziś

Jak wygląda stan obiektów na Wzgórzu Partyzantów, wiedzą wszyscy wrocławianie. Lokale mieszczące się w tych budynkach żyją coraz bardziej efemerycznym życiem, miasto nie ma żadnego pomysłu na to, jak z powrotem ożywić to miejsce. Prawdą jest, że władza ma mocno związane ręce. W świetle podpisanej na początku lat 90. umowy, zarządzająca terenem firma jest jedynym właścicielem całego terenu. Umowa wygasa dopiero w 2030 roku i zachodzi poważne podejrzenie, że obiekty mogą po prostu nie doczekać do tego terminu. Co jakiś czas sprawa wraca w mediach, nie prowadzi to jednak do żadnych konkretnych rozstrzygnięć.

Wzgórze Partyzantów warto zatem obrać sobie za cel spaceru. Być może za parę lat miejsce całkowicie utraci swój wyjątkowy charakter.